Do tej pory destylarnię Aberfeldy miałem przyjemność odwiedzić dwukrotnie i były to wizyty zawsze bardzo udane. Dostępne atrakcje wchodzące w skład biletu mocno umilały czas oczekiwania na rozpoczęcie zwiedzania. Szczególnie muzeum znajdujące się na terenie obiektu, z którego możemy poznać historię założycielskiej rodziny Dewar, zagłębić się w tajnikach kupażowania whisky czy przejrzeć marketingowy rozwój firmy. Do muzeum można zajść w każdej chwili, również po odbyciu właściwego zwiedzania, więc nie ma pośpiechu przy przeglądaniu wszelkich informacji. Szeroki wybór dostępnych tourów daje możliwość skosztowania wielu ciekawych produktów gorzelni, w tym whisky nalewanej prosto z beczki. Dla mnie zawsze wielki plus. Gorąco zachęcam, aby dołożyć kilka funtów do rozszerzonego biletu i cieszyć się tymi atrakcjami przy asyście zawsze uśmiechniętego i profesjonalnego personelu. Sama destylarnia jest obiektem zadbanym, dość nowoczesnym z piękną, przeszkloną halą z alembikami – tak jak być powinno! Warta odnotowania jest także obecność małej sali kinowej, która wprowadza nas w świat whisky spod szyldu Aberfeldy.
Dojazd do Aberfeldy jest sprawą prostą, ponieważ destylarnia znajduje się w samym sercu szkockich wyżyn. Prowadząca do niej droga A822 (którą bardziej polecam od szybszej, ale mniej urokliwej A9) zapewni wiele radości miłośnikom pięknych widoków. Obiekt docelowy położony jest na skraju miasta o tej samej nazwie co gorzelnia, na brzegu rzeki Tay. Miłą odmianą od spożywania alkoholu może być spacer do okolicznego zamku Menzies po drugiej stronie rzeki.
Założenie destylarni przypada na koniec XIX wieku w szczycie boomu i wysokiej sprzedaży whisky na świecie. John Dewar i jego synowie stabilnie rozbudowywali firmę wprowadzając wiele innowacji w sferze reklamy oraz w obszarze produkcji. Przykładali szczególną wagę do kwestii jej mieszania i uzyskiwania blendów, co zaowocowało stworzeniem tak solidnych produktów jak Dewars White Label czy blendów z oznaczeniami wieku. Trudno się dziwić wysokiej jakości tych whisky, skoro trzon ich zawartości to malt z Aberfeldy. Historia firmy była stabilna, przestoje w produkcji zdarzały się rzadko, głównie z uwagi na wojny światowe wymuszające braki w surowcach. Obecnie firma jest własnością korporacji Bacardi, która posiada w swoim portfolio również destylarnie Craigellachie, Macduff, Aultmore i Royal Brackla.
W kwestiach technicznych moce przerobowe to 3,5 miliona litrów alkoholu rocznie, z czego większość wykorzystywana jest przy tworzeniu blendów. Całe szczęście, część przeznaczona jest na single malty, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu. Wartym odnotowania jest długi czas fermentacji (do 84 godzin), tłumaczony chęcią otrzymania możliwie słodkiej i deserowej whisky. Standardowo wykorzystuje się beczki po Bourbonie i Sherry, słód jest nietorfowy, a firma nie lubi eksperymentów. Stosunkowo niewielka różnorodność oficjalnych wypustów kompensowana jest solidnym, wysokim w mojej opinii poziomem whisky, którą pije się przecież tak łatwo. Cieszy brak NASów, tak bardzo dzisiaj modnych. Pisałem już, że jestem wielkim fanem Aberfeldy? W szczególności wydań od niezależnych dystrybutorów, gdzie można trafić na prawdziwe perełki.
Tymczasem w kieliszku
Aberfeldy 12 yo, OB, 40%
Gdyby Aberfeldy była kobietą zapewne wytatuowałbym sobie jej imię na ramieniu. Zarówno smak, jak i dobre wspomnienia związane z tą konkretną pozycją odznaczyły się w mojej pamięci w szczególnym miejscu. Aberfeldy pije się bardzo łatwo, słodycz dominuje na każdym kroku, a alkoholu właściwie się nie wyczuwa. I niech mnie wyśmieją wszyscy Ci, którzy uważają, że tylko whisky z beczek po sherry coś znaczą! Co to, to nie – za Aberfeldy 12 starzoną w beczkach po burbonie stać będę murem, bronić jej do upadłego i sięgać po nią za każdym razem, na szczególną okazję i bez okazji. No i ta cena… w szkockich supermarketach można ją było dostać za bagatela 25F – znajdźcie coś lepszego, a oddam różnicę w cenie i jeszcze do tego przeproszę na piśmie. Żelazna pozycja, doskonała w kategorii rozrywka, niepodważalna jeśli chodzi o słodycz i przyjemność… bo w końcu, kto z nas nie jest łasuchem i nie lubi sobie dogadzać? Och Aberfeldy, gdybyś tylko była kobietą…
Aberfeldy 15 yo, OB, 43,0%, Finished in Pomerol Red Wine Casks
Na wstępie tej notki chciałbym pochwalić mojego tatę! To właśnie on zakupił całą butelkę tej niecodziennej whisky za 55 funtów, udowadniając tym, że z niezbyt wybrednego konsumenta whisky ewoluował do bardziej świadomego konesera. W zalewie blendów i marnych single maltów dostępnych w marketach, ojciec zdecydował się wydać więcej niż zwykle na butelkę ciekawszą, rzadszą i niosącą za sobą jakąś historię. Rzuca się w oczy od razu finisz w beczkach po Pomerolu. Producent informuje, że są to jedne z “najdroższych i najchętniej poszukiwanych win na świecie” oraz “przepełnione aromatami fiołka, czerwonych jagód, trufli i dziczyzny”. Takie zastosowanie 5cio miesięcznego finiszu miało dodatkowo “uzupełnić i uwypuklić charakter Aberfeldy, a nie zupełnie ją zdominować”. Tyle od producenta. A według mnie nie jest to szczególnie udana whisky. W zapachu czuć zmęczone drewno i jednolicie płaski aromat siana i zboża. Podobnie smak jest trudny w odbiorze, trąci trocinami i mokrym kartonem, chemiczne tło nie pomaga. Jakby to powiedzieć… Po co w sumie był ten finisz w beczkach po Pomerolu? Czy klasyczne, dobre beczki po bourbonie nie zrobiłyby lepszej roboty? Albo było to już ich 4te napełnienie i whisky wyszła tak zła, że całą partię trzeba było ratować tak wyszukanym finiszem. W granicach 55 funtów whisky przejdzie. Z trudem, ale jednak. Nie bije zbyt mocno alkoholem po nozdrzach, nie pali w przełyku, jest odrobina słodyczy. Całokształt jest jednak jednostajny i trochę nudny, szczególnie po przeczytaniu etykiety zapewniającej o nadciągającej burzy doznań. Podsumowując, bardzo cieszę się z faktu, że mój tata próbując ze mną wielu whisky rozwija tę samą pasję co ja. Chociaż początki jak widać mogą być różne, ale Andrzeja ciężko zrazić w tej materii.
Spróbowania czegokolwiek z gamy Aberfeldy nie potrafię odmówić sobie nigdy. Szczególnie, gdy obchodzi się 30te urodziny i wybiera z menu ostatni dram. Jak dobrze, że trafiłem na taką perełkę. 15latka z beczki po Bourbonie z mojej ulubionej destylarni to doskonały pomysł. I tak, w zapachu czuć moc. 60,3% wymaga od degustującego odpowiedniego podejścia i nastawienia, czyli odrobiny czasu i spokoju. Zjawiskowo trafnie producent opisał doznania zapachowe. Cytrusy i mocny wpływ słodu to zdecydowanie to, co czuć w kieliszku. Co ciekawe nie ma tutaj ani wanilii, ani kokosa czy innych klasycznych dla tego gatunku aromatów. Ma to swój urok, o ile przebrniemy przez opary dość natarczywego alkoholu. W smaku kolejne zaskoczenie – ta whisky jest przyjemnie oleista i gęsta, długo pozostaje na podniebieniu. Niesie ze sobą charakterystyczną dla Aberfeldy nutę miodową, tym razem przyozdobioną w akcenty słodu i drożdży. Jednak najdziwniejszy w zestawieniu jest finisz. Whisky oddziałuje tylko na jamę ustną, kompletnie nie atakując przełyku, pomimo swojej diabelskiej mocy. Wykończenie jest za to przyjemnie słodkie i w dalszym ciągu miodowo-zbożowe. Bardzo interesująca pozycja, mocno godna polecenia. Nawet za cenę spieczonego języka.
Aberfeldy 16 yo, OB, 40%
Bywają czasem takie dni w życiu człowieka, o których chciałoby się zapomnieć możliwie jak najszybciej. Jeden z takich dni dopadł i mnie pewnej jesieni. Po kilkugodzinnych bataliach natury prawno-urzędniczej potrzebowałem chwili, aby zebrać myśli i ochłonąć. Przemierzając wąskie ulice Edynburga skierowałem się do jednego z licznych whisky barów, aby usiąść w spokoju i wypić drama w oczekiwaniu na powrotny pociąg. Z menu wybrałem pierwszą whisky od góry, której jeszcze nie miałem przyjemności spróbować i w ten sposób wybór padł na 16-letnią Aberfeldy. Wybór dokonany bez większego namysłu, lecz przypadek sprawił, iż whisky trafiła w dzień doskonale. Nie ma zbytnio co w niej opisywać – jest grzecznie, nienachalnie, delikatnie i spokojnie. Idealnie, żeby pomyśleć i zwolnić na kilka sekund. Trunek nie narzucał się, zaryzykowałbym stwierdzeniem, że nadawałby się bardzo dobrze dla kogoś, kto właśnie doszedł do wniosku, iż rozpocznie przygodę z bursztynowymi alkoholami. Klasyczna Aberfeldy. Kulturalnie i z umiarem.
Jak dobrze od czasu do czasu napić się czegoś dobrego. Prezentowany tutaj mocarz o zawartości alkoholu równej 62% to zawodnik wagi ciężkiej o gołębim sercu. Potrzebuje chwili w kieliszku, żeby nabrać ogłady, ale wraz z upływem czasu dostarcza coraz to więcej doznań. Whisky jest mocno zmienna, rozwija się i ma do przekazania różne aromaty, od klasycznych kwiatowo- miodowych poprzez rześkie cytrynowo-kwaskowe, na toffi kończąc. Gęsta i oleista whisky. No i ten rozgrzewający finisz. Aberfeldy z minionej ery poprzednich właścicieli destylarni. Jakże doskonale umiliła wieczór w doborowym towarzystwie.
Aberfeldy 18 yo, 1994/2012, IB, 50%, Douglas Laing, Old Malt Cask, 306 butelek
Nie każda Aberfeldy to złoto. Ta propozycja od Douglas Laing mi osobiście nie podeszła ani trochę. Whisky była nudna i nie wnosiła zbyt wiele. Główne skojarzenie z tym trunkiem, które pamiętam do dziś to uczucie zwietrzenia whisky. Poza akcentami zbożowymi i dość uporczywą wonią alkoholu, nie wyczułem nic więcej godnego uwagi. A szkoda, bo etykieta zapowiadała bardzo obiecujące doznania. Szczególnie ciekawił mnie zapach i smak moreli wedle wskazań producenta. Cóż… może beczka miała już swoje najlepsze lata za sobą? Morelowych atrakcji pozostaje mi poszukać gdzieś indziej.
Aberfeldy 19 yo, 2001/26.10.2020, OB, 51,2%, Hand Filled at the distillery, Bourbon Hogshead, beczka #21513
W czasach pandemicznych nawet mała szansa wyjścia z domu, a tym bardziej wyjazd do destylarni, to mały promyk nadziei, że jeszcze kiedyś wszystko wróci do normalności. Zupełnie przypadkiem złapałem możliwość wyjazdu do Aberfeldy, więc dwa razy się nie zastanawiałem. Uzbrojony po zęby w buteleczki na sample, dziarskim krokiem przeszedłem odprawę anty-covidową i zaatakowałem bar. Jakież było moje rozczarowanie, gdy sympatyczny Pan z obsługi poinformował mnie, że nie ma możliwości sprzedaży alkoholu z uwagi na panujące w Szkocji obostrzenia. Bilet na tour i sample do domu – nie ma sprawy. Sample w barze – nie ma mowy. Kreatywność w utrudnianiu życia zwykłym ludziom to już zupełnie inny poziom absurdu. Ale… Widząc rozpacz na mojej twarzy poczęstowano mnie “free of charge” właśnie opisywaną tutaj edycją, którą można było nabyć w sklepie, uprzednio samemu napełniając butelkę. I to była godna nagroda pocieszenia. Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że spirytus z Aberfeldy doskonale współpracuje z beczkami po bourbonie. Genialna tekstura, kremowa konsystencja i nie odrzucający alkohol. Pięknie. W zapachu śmietankowo, maślanie, ciastka waniliowe i gdzieś w oddali ślady jabłka. Bardzo przyjemnie, whisky daje dużo satysfakcji i nie jest trudna w odbiorze. W smaku doskonała korespondecja z zapachem, podkreślę jeszcze raz teksturę. Powlekająca podniebienie ciecz o bardzo przyjemnym charakterze. Zdecydowanie whisky do codziennej celebracji z uśmiechem na ustach. Finisz rozgrzewający, umiarkowanie długi i pozostawiający miły posmak lodów śmietankowych. Jak na pierwszy dram dnia, pełna moc nie sprawiała żadnych trudności, a to duży plus tej pozycji. 120 funtów to cena za 19letnią whisky prosto z beczki po bourbonie. Czy jest tego warta? To zależy jakiego profilu smakowego się szuka, ale dla mnie był to dram pełen radości. Coś w rodzaju kilku promieni słońca w trakcie deszczu.
Lekka, łatwa i przyjemna whisky, chociaż ustępuje w mojej ocenie wersjom oficjalnym. Wielka szkoda redukować zawartość alkoholu w whisky 20 letniej, ale skoro producent tak zadecydował, to trzeba próbować tego co jest. W zapachu klasycznie, miód i kwiaty. W smaku wciąż standard, chociaż zbożowe nuty próbują zagrać pierwsze skrzypce. Niestety w tym wypadku są to skrzypce źle nastrojone. Finisz przemija tak szybko jak się pojawia. Ale w tych granicach cenowych i tak nie jest źle. Jeśli miałbym zrobić z tej whisky użytek, z chęcią zabrałbym ją na ryby. Sprawdzi się podczas rozkładania sprzętu.
Aberfeldy 21 yo, OB, 40%
Jeśli mógłbym powiedzieć o Aberfeldy 12, że jest dla mnie przyjaciółką z klasy, bliską memu sercu, o tyle Aberfeldy 21 będzie już jej starszą siostrą. I to siostrą, przy której z miejsca człowiek robi się nieśmiały i lekko sparaliżowany. Whisky ta, jak siostra, nabrała już więcej doświadczenia, poznała lepiej życie. Dobrze wie, w którą stronę podąża, zna swoje mocne strony i jest świadoma swojej wartości. I wygląda tak, jak smakuje… Trunek wybitny, dotychczas nie spotkałem się z whisky, którą pije się tak łatwo. Wartym zaznaczenia jest owa łatwość picia, ponieważ jest ona wręcz niebezpieczna. Do tego stopnia, że z rozwagą trzeba dozować sobie kolejne gramy, aby zbyt szybko nie skończyć całej butelki. Dwudziestojednolatka jest dwunastką pozbawioną wad, w której zalety wyeksponowano do niebotycznego poziomu. Łagodna, smaczna, delikatna, nie trzeba jej już wiele. Zapewne są whisky lepsze od tej, ale to tak jakby szukać supermodelek po całym świecie, kiedy siostra koleżanki mieszka przecznicę obok. Piękna sprawa, szkoda tylko, że dane jest nam pogadać tak rzadko, a mielibyśmy sobie tyle do powiedzenia…
Aberfeldy 21 yo, OB, 40%, Madeira Cask Finish
Aż nie wiem od czego zacząć ten komentarz. Dość długo czekałem na okazję skosztowania tej propozycji, aż okazja nadarzyła się sama na lotnisku w Edynburgu (w zasadzie nic nowego w moim przypadku). Przyznam się szczerze, iż miałem pewne obawy co do nowego wydania 21latki. O tyle, o ile strasznie sobie cenię tradycyjny wariant wersji 21letniej, o tyle co do finiszu po Maderze miałem dość wygórowane oczekiwania. Na wstępie warto dodać, iż w ofercie travel exclusive pojawiła się także 16latka, również we wspomnianym finiszu. Obie whisky łączy fakt, iż ostatni rok dojrzewały w beczkach po “ex-Bual casks and ex-Malvasia Malmsey casks” jak zaznacza producent. Z nieodpartą ekscytacją i drżeniem ręki spróbowałem 21latki. W skrócie: sugar and spice. Kompletnie inny świat w odniesieniu do klasyki. W zapachu czuć kompleksowość. Jest dużo przypraw, jest pikanteria, jest pazur, ale wszystko to oblane doskonałą słodyczą. Dalej wyczuwalne waniliowe nuty i dużo miodu, lecz ładunek smakowy jest o wiele bardziej rozbudowany i złożony. Są także tony dębiny. Ogólnie dzieje się sporo. Whisky już nie tak spokojna i gładka, wymaga od pijącego więcej uwagi. Świetny przykład jak finiszowanie wpływa na smak i zapach trunku. Ta sama destylarnia, ten sam wiek i taka sama zawartość alkoholu, ale wpływ beczek jest przeogromny. Strach pomyśleć, jak dobrze mogłaby wypaść w wersji, powiedzmy, 46%… Czy jest lepiej? Sam nie wiem. Wiem na pewno, iż jest zupełnie inaczej. Ale to dobrze. Bardzo dobrze.
Doskonałe przeciwieństwo oficjalnego wydania 21 latki. Agresywny wariant klasyka. Whisky wyraźna, ciekawa i dająca dużo frajdy z degustacji. Chociaż dalej jest to produkt spod szyldu Aberfeldy, to charakter tego wypustu jest zdecydowanie bardziej rozbudowany i nieprzewidywalny niż w wersjach podstawowych. Whisky świeża, ostra, rozgrzewająca i piekąca w gardło. Ale już po chwili wraca przyjemna słodycz i smak miodu. Finisz umiarkowanie długi, ale intensywny. Whisky godna uwagi, jeśli szuka się wrażeń innych niż te, do których przyzwyczaiła nas Aberfeldy.
Dla sprawnego działania strony, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak np. zachowanie podczas przeglądania. Brak wyrażenia zgody lub jej wycofanie może niekorzystnie wpłynąć na niektóre funkcje strony.
Funkcjonalne
Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.