Auchentoshan

A, Lowland, Zwiedzone

Destylarnię Auchentoshan miałem przyjemność zwiedzać już 3krotnie i nie wykluczam ponownych odwiedzin. Skąd ta pewność? Otóż przemawiają za tym stwierdzeniem liczne przesłanki, takie jak bliskość od Glasgow, niewygórowane ceny biletów czy unikatowy w Szkocji system produkcji. W głównej mierze, podczas odwiedzin znajomych z Polski chcących zobaczyć na własne oczy tajniki produkcji szkockiej, była to dla mnie najlepsza alternatywa.

Sama destylarnia ma bogatą historię, bardzo podobną do wielu innych tego typu instytucji w Szkocji. Od początku dziewiętnastego wieku przechodziła z rąk do rąk, mając tak jak każda, lepsze i gorsze dni. W chwili obecnej należy do koncernu Morrison Bowmore Distillers Ltd., która to jest własnością japońskiego giganta Suntory Ltd. Do grupy należy również destylarnia Bowmore oraz Glengarioch, słowem doborowe towarzystwo. Ostatnie akwizycje skutkują połączeniem z Bean Inc. przez co nowy twór – Bean Suntory – zasilają dodatkowe destylarnie w postaci Laphroaig i Ardmore.

Co do samej Auchentoshan, jest ona zbiorem bardzo wyjątkowych cech. Produkowany tutaj destylat jest w całości uzyskiwany poprzez destylację potrójną. Z założenia otrzymuje się lżejszy i czystszy spirytus w odniesieniu do tego uzyskiwanego w drodze destylacji podwójnej. Niestety, ceną za to jest zmniejszenie ilości produkowanego destylatu, jak również wydłużony czas jego otrzymania. Mówi się, iż jest to ukłon w stronę irlandzkich korzeni, tak widocznych na terenie szkockich nizin. Na terenie Szkocji ten sposób produkcji jest wykorzystywany właściwie tylko przez Auchentoshan, przynajmniej w takiej skali. W niewielkiej części korzysta z tego również Springbank.

Z uwagi na potrójną destylację, Auchentoshan nie jest idealnym wyborem dla osoby, która zaczyna zwiedzać szkockie gorzelnie. Ten drobny szczegół może wprowadzić w lekkie zakłopotanie osoby niewtajemniczone, niemniej jednak zawsze służyłem moim gościom opisem wskazującym na różnice w obydwu procesach. Co do samego przebiegu zwiedzania nie ma się do czego przyczepić. Solidna porcja wiedzy dostarczana w przyjemnej formie. Udało mi się nawet namówić panią przewodnik do poczęstowania mnie brzeczką (wash), a nie jest to zbyt popularna praktyka. Oczywiście na końcu wycieczki częstują podstawową wersją produkowanej whisky – American Oak, ale nie jest to duży problem, aby namówić barmana, do nalania czegoś starszego (czasem za opłatą, czasem nie ).

Ciekawostką jest również fakt, iż budynki destylarni znajdują się w rejonie nizinnym, ale woda wykorzystywana do produkcji transportowana jest z Loch Katrine znajdującego się na wyżynach.

Z uwag technicznych destylarnia dysponuje 3 alembikami, a moce przerobowe kształtują się na poziomie 1,8 miliona litrów czystego alkoholu rocznie. Słód jest nietorfowy, a wykorzystywane beczki to głównie te po Bourbonie i Sherry. Sama whisky, jak przystało na reprezentanta Lowlands, jest łatwa do picia, lekka, kwiatowa i świeża. Potrafi jednak zaskakiwać, a przegląd wersji jest dość urozmaicony – od NASów, poprzez edycje z określeniem wieku, na CS kończąc. Można też znaleźć różne odmiany u niezależnych botlerów, a to zawsze cieszy.

Okolica otaczająca budynki destylarni z całą pewnością nie będzie przyjazna fotografom. Sąsiadujące z magazynami osiedle bloków mieszkalnych wygląda dość posępnie i szaro, w odróżnieniu od odosobnionych od świata gorzelni z wyżyn. Często jednak słyszałem, że o Auchentoshanie mówi się, iż jest maltem Glasgow. Charakterystyczny klimat tej metropolii doskonale oddano przy projektowaniu odświeżonej strony internetowej, mocno nawiązującej do relacji z miastem. Nietrudno też znaleźć butelkę 12 letniej wersji w najróżniejszych pubach Glasgow. Auchentoshan ma swój pomysł na markę, odmienny styl tak różny od klasycznie postrzeganego podejścia do promocji szkockiej whisky. Butelki wyglądają bardzo ładnie, identyfikacja wizualna jest spójna i łatwa w odbiorze, a sama whisky prezentuje solidny poziom za rozsądne pieniądze. Właściciele często prezentują swoje wyroby jako idealna baza do tworzenia najrozmaitszych drinków.

Do mnie Auchentoshan przemawia. Nawet bardzo.

 

Tymczasem w kieliszku

Auchentoshan American Oak, OB, 40%

Podstawowy wypust z destylarni Auchentoshan, który debiutował w 2014 roku, to wstęp do whisky tego producenta. Najtańsza i najbardziej podstawowa wersja, po którą sięgną potencjalni klienci. Proponowana również pod koniec zwiedzania samej destylarni, wliczona w cenę biletu. Osobiście uważałem, że producent chcący zachęcić do spróbowania swoich produktów powinien na początku zaprezentować coś godnego uwagi, aby skłonić do dalszych poszukiwań. Czy American Oak spełnia tę rolę? Nie sądzę. Wyczuwalne są wszakże przyjemne waniliowe nuty, gdzieś dalej szumi kokosem, ale wrażenia z degustacji są raczej odrzucające. Przełyk pali solidnie, dlatego pije się go raczej szybko, aby jeszcze szybciej zapomnieć, że o degustacji nie ma mowy. Niemniej jednak, wspaniała cena 20 funtów za 0,7 litra czyni tę pozycję godną uwagi w kategoriach imprezowych. To taki single malt, który pije się z colą, ale bez coli! No i ma ładną butelkę, jak każdy nowy Auchentoshan. Wniosek – warto dorzucić 5 funtów, aby przesiąść się z blenda na singla. W towarzystwie, w którym nie uświadczymy miłośników whisky wypadniemy z pewnością dobrze, wzbudzimy zainteresowanie czymś innym, nowym, a i żal człowiekowi nie będzie gdy ktoś w kuchni zrobi drinka z colą czy dosypie lodu po czubek szklanki. Ewentualnie w piątek późnym wieczorem, gdy już nam wszystko jedno, przy American Oak można bawić się dalej. I z takim podejściem, możemy spróbować znaleźć coś smacznego z oferty Auchentoshan – najważniejsze to wiedzieć, do czego whisky ma służyć. American Oak nie degustujemy! American Oak pijemy z przyjemnością w szybkim tempie. Proszę zapamiętać.

Auchentoshan Three Wood, OB, 43%

Do destylarni Auchentoshan mam sentymentalny stosunek – była to w końcu pierwsza odwiedzona przeze mnie destylarnia, do której z resztą powracałem niejednokrotnie przy okazji odwiedzin znajomych chcących poznać tajniki gorzelnictwa. Pech chciał, iż Auchentoshan nie jest typową destylarnią, z uwagi na trzykrotny proces destylacji, więc i na rozpoczęcie przygody z whisky nie wydawałaby się idealnym kandydatem. Jednak z uwagi na bliskość od miejsca zamieszkania, padało na nią. A był to niejednokrotnie początek pięknej przygody… W trakcie pierwszej wizyty miałem przyjemność zasmakować wersji Three Wood, którą znajomi Szkoci z okolic Glasgow wymieniają jako whisky wyjątkową. Może to lokalny patriotyzm? Sama whisky nie ma oznaczenia wieku, ale podczas zwiedzania dowiedziałem się, iż jest to kompozycja leżakowana 10 lat w beczkach po Bourbonie, przelana później to beczek po sherry Oloroso na jeden rok, aby na koniec poczekać przez pół roku w beczkach po sherry Pedro Ximenez. Dużo zachodu, ale efekt jest zadowalający. To co w tej whisky jest najpiękniejsze to barwa – głęboki, ciemnoczerwony kolor, który zdecydowanie odróżnia się nawet od wiele starszych rocznikowo krewnych. Na uwagę zasługuje też przyjemny złożony zapach suszonych owoców, przy którym chwila degustacji musi się oddalić. W smaku czarów nie ma – słodko i przyjemnie. I już. Niemniej jednak warto spróbować, co na pewno nie będzie problemem jeśli chodzi o puby w Glasgow. W zdecydowanej większości lokali, które oferują coś więcej niż wspaniałe w dostarczaniu alkoholu do mózgu blendy, znajdzie się miejsce na Auchentoshan Three Wood. Dostępny w przyzwoitej cenie wprawi w dobry humor każdego przemokniętego turystę tego największego w Szkocji miasta.

Auchentoshan Blood Oak, OB, 46%

Auchentoshan Blood Oak jest whisky przeznaczoną do sprzedaży w sieci Travel Retail i dlatego też miałem przyjemność skosztowania tej pozycji na lotnisku w Edynburgu. Niewątpliwie ciekawa nazwa i korelująca z nią barwa samej whisky zachęciła mnie do spróbowania. Uzyskany kolor jest podobno zasługą beczek po czerwonym winie, ale o braku dodatku karmelu już producent nie wspomina. Powszechna praktyka, niestety. Przynajmniej jedna dobra wiadomość odnosi się do braku filtracji na zimno. Doznania smakowe to już niestety uderzenie drewna i alkoholu w różnych proporcjach. Nieszczególnie ciekawe, chyba, że ktoś lubi krwawiące dębiny.

Auchentoshan Heartwood, OB, 43%

Dużo odnośników do drewna w propozycjach Auchentoshana. Kolejna propozycja skierowana do sieci Travel Retail, którą nawet nabyłem w celu szybkiej konsumpcji po dotarciu do Polski. Misję miała bardzo prostą – dostarczyć mocy spotkaniu towarzyskiego w gronie osób nieszczególnie zainteresowanych whisky, natomiast bardzo zainteresowanych alkoholem. Co więcej, nie było to totalne rozczarowanie, dało się z nią miło spędzić wieczór. No i ta objętość 1l w takiej rozsądnej cenie! Ogłaszam: misja została wykonana.

Auchentoshan Springwood, OB, 40%

Zmasowany atak na sieć Travel Retail nie ma końca. Ogołocona z wpływu beczek po sherry wersja Heartwood nie jest szczególnie interesująca. Czuć, że to whisky, mocno zbożowa, mocno alkoholowa, mocno niespecjalna. Kampania tłumacząca serię, w której producent opowiada o wpływie drewna w różnych stadiach jego rozwoju nie przemawia do mnie kompletnie. Nie ma się czego złapać, aby polecić tę whisky. Heartwood w tym zestawieniu wygrałby zdecydowanie.

Auchentoshan The Bartender’s Malt, OB, 47%

To cudo udało mi się sprawdzić podczas Festiwalu Whisky w Glasgow. Podczas prezentacji wyrobu przez wystawcę zdążyło mi się zakręcić w głowie ze trzy razy… Historia rodem z mitologii – 12 barmanów z 5 krajów siedziało zamkniętych w tajnym pomieszczeniu gdzieś w Glasgow (o zgrozo!) i głowiło się nad zestawieniem czegoś co w teorii miałoby nadawać się idealnie do komponowania drinków. I jak już obmyślili co to ma być to dodali wszystko co mieli pod ręką. Wymieszali whisky ze starszych roczników z młodszymi, z finiszem po Bourbonie i po sherry, dla kolorytu również po rumie i czerwonym winie, z różnych rodzajów dębowych beczek z całej Europy. I wyszedł whiskowy śmietnik o podwyższonej mocy do 47%.
Gdyby ktoś szukał whisky o bogatej marketingowej historii to już ma. W dodatku można wyczuć w niej wszystko i nic, więc każdego zadowoli. Ostatecznie tyle zachodu, żeby zrobić coś, co z definicji ma się nadawać jako podstawa do drinków? Nie sądzę. Chyba znów kręci mi się w głowie…

Auchentoshan 9 yo, 25.11.2009/10.04.2019, OB, 58,9%, Distillery Cask, First Fill Oloroso Sherry Butt, beczka #4389

Do Auchentoshan zawsze mam jakoś po drodze, szczególnie podczas mikro wycieczek po najbliższych destylarniach. Poszukując ciekawych nowości, edycji hand fill czy zestawów sampli natknąłem się na prezentowaną pozycję. Bardzo ciekawa seria Distillery Cask w Auchentoshan potrafi często zaskoczyć. W zasadzie jest najbardziej godna uwagi, z miejsca deklasuje standardowe edycje. Oczekiwania więc były spore. I tak, zaopatrzony w kieliszek przystąpiłem do analizy zapachowo-smakowej na destylarnianym dziedzińcu wyposażonym już w bardzo niecodzienne fotele zaadaptowane z beczek po … ropie. Ach ten najnowszy branding destylarni korespondujący z bliskością Glasgow! Co do whisky: zapach obiecywał naprawdę wiele – pod bardzo stężonym i agresywnym odorem alkoholu ukazywała się nuta rodzynkowo-orzechowa. I mocny wpływ sherry, bardzo skoncentrowanej i treściwej, niezwykle wyraźnej. Ale to wszystko musiało poczekać dłuższą chwilę na swoje odkrycie – alkohol niemiłościwie szalał w kieliszku. W smaku niestety wielkie rozczarowanie – prawdziwa wydmuszka, whisky rozlała się po podniebieniu i znikła. Ot tak. Nie zdążyłem zarejestrować, że w ogóle coś piłem. Dopiero drugi łyk przyniósł niewielkie doznania w postaci dębu, mokrego drewna i mocnego wpływu sherry. Co z tego, skoro finisz nie wystąpił nawet na sekundę? Ostateczna decyzja mogła być tylko jedna – podziękowałem za drama i pojechałem w swoją stronę. Nie tym razem Auchentoshan, nie tym razem…

Auchentoshan 9 yo, 12.04.2010/08.03.2020, OB, 62,0%, Distillery Cask, Bordeaux Wine Cask, beczka #670

Coś się tutaj wyraźnie zepsuło… Jest to któraś z kolei whisky z serii Distillery Cask i niestety coś poszło nie tak. Pikanterii doda fakt, że tę konkretną butelkę przeznaczyłem na pandemiczną degustację on-line, i co by nie mówić wywołała ona największą dyskusję. Niestety podnoszone zostawały argumenty dlaczego takie produkty oferuje się w sprzedaży dla odwiedzających destylarnię i czy ogólnie Auchentoshan nie jest wstyd robić takie cuda. Do rzeczy: przede wszystkim zachęca kolor, pięknie bursztynowy, głęboki i jednoznacznie ciemny. I na tym lista dostępnych plusów się kończy. Miażdżąca zawartość alkoholu zupełnie nie została zakryta przez wpływ beczki, mocno gryzła w nos i nawet długie minuty spędzone w kieliszku nie pozwoliły się tej mieszance napowietrzyć. Można się pokusić o lekkie doznania zapachowe w postaci czerwonych jesiennych owoców czy wytrawnego wina. W smaku sporo tanin w gęstej konsystencji, ale procent jest nie do wytrzymania. Dolewanie wody nie pomaga. Nawet kilkukrotne. Wszystko to kończy uderzenie ultra długiego finiszu, którego jednak pijący zupełnie nie chce. A trwa diabelstwo w nieskończoność. Uratować może jedynie nalanie sobie kolejnej (koniecznie innej) whisky. Każdy spodziewał się po młodej, 9cio letniej whisky z egzotycznej i nietypowej beczki czegoś narowistego i charakternego. Ostatecznie wyszedł samogon przeciągnięty zbyt długo w zbyt reaktywnej beczce. Ale i takie whisky trzeba pić, żeby wiedzieć, gdzie skala ocen może się zaczynać.

Auchentoshan 11 yo, 2004/2016, OB, 59.4%, Distillery Cask, Oloroso Cask, beczka #934

Prawdziwy rarytas, który dojrzewał 11 lat w beczce po sherry Oloroso. Upolowany przeze mnie w trakcie zwiedzania destylarni w sierpniu 2016 roku. Co przykuło moją największą uwagę to głęboki, przepotężny czerwony kolor, który wpadał już w odcień przypominający Coca-Colę. Whisky całkowicie zdominowana przez sherry, słodka i gęsta, mocno winna, bardzo skoncentrowana i oleista. Nasuwająca wręcz pytanie, dlaczego tak bardzo odbiega od pozostałych znanych w szerokiej sprzedaży produktów Auchentoshan’a. Nie odstraszała również cenowo (takie zapamiętałem odczucie, niestety dokładnej ceny nie pamiętam – przypomina mi się coś w granicach 80 funtów, ale pewny nie jestem). Bardzo dobra whisky. Prosta i z charakterem.

Auchentoshan 12 yo, OB, 40%

Trudno jest, przy okazji pisania kilku słów o Auchentoshan, nie wspomnieć o trzykrotnej destylacji. Jest to cecha charakterystyczna gorzelni, która w pełnym zakresie mocy przerobowych wytwarza spirytus w ten sposób. W niewielkim stopniu zdarza się to w Springbank, ale o tym innym razem. Zdania co do słuszności i konieczności potrójnej destylacji są podzielone, w zależności kogo o to zapytamy. Zwolennicy będą zachwalać new make’a jako delikatniejszy, bardziej lotny i przyjemny od otrzymywanego na drodze destylacji podwójnej. Przeciwnicy podkreślą ograniczenie reszty składników w spirytusie, które też pośrednio wpływają na smak. Dyskusję możemy prowadzić do rana, zapewne trzymając się swoich racji. Trzymając się twardych danych wiemy na pewno, że potrójnie destylowany spirytus jest mocniejszy (w okolicach 80%), a wytworzenie go zajmie nam więcej czasu. W dodatku samego destylatu otrzymuje się mniej, więc wnioski nasuwają się same: Auchentoshan wytwarza bardziej skoncentrowany spirytus w mniejszej ilości w dłuższym czasie niż konkurencja. W ostatecznym rozrachunku będzie to po prostu proces bardziej kosztowny. A jak przekłada się to na samą whisky? Największy wpływ na finalny produkt ma beczka – prawda znana nie od dziś. W przypadku wersji 12-letniej użyto w głównej mierze beczek po bourbonie z mniejszym dodatkiem beczek po sherry Oloroso. Ostatecznie whisky ma bardzo delikatny zapach, w którym dominują cytrusy, tak typowe dla produktów z Lowlands. W smaku interesująco – szczególnie dominujące nuty gorzkich pomarańczy. Takich, w których przeważa gruba biała skórka nad soczystym miąższem. Poza tym miód i toffi. Bardzo ciekawe doświadczenie smakowe. W finiszu gorzko, ale w pozytywnym sensie. Potrójna destylacja nadała jej w moim odczuciu łatwości w przyswajaniu, a to bardzo pożądana cecha. Ogólne wrażenia z degustacji 12-letniej wersji Auchentoshan są pozytywne. Lekka i łatwa w przekazie, z dość charakterystyczną nutą. Można się przyczepić do jednowymiarowości trunku. Brak złożoności czyni tę whisky przystankiem w długiej podróży do starszych edycji. Jednakże cena, zaledwie £5 większa od podstawowej American Oak nie pozostawia złudzeń, że warto spróbować, jeśli nie liczy się na fajerwerki, ale chce się zobaczyć chociaż zimne ognie. Jako wstępniak – jak znalazł!

Auchentoshan 18 yo, OB, 43%

Whisky wypita przeze mnie w przemiłym towarzystwie w Scotch Whisky Experience. Jak najbardziej poprawna, ale nie wgniatała w ziemię. Wypita szybko w ramach dobrze spędzonego popołudnia. Taki los wróżyłbym jej częściej.