Clydeside to jedna z wielu destylarni otwieranych na fali popularności whisky. Z uwagi na miejsce mojego zamieszkania w Szkocji udałem się w odwiedziny do tego zacnego przybytku w pierwszym tygodniu po otwarciu centrum dla zwiedzających. Można powiedzieć, że byłem jedną z pierwszych osób, które miały sposobność wziąć udział w zwiedzaniu i degustacji. I tak, wpisałem na listę moją 23cią zwiedzoną destylarnię. A co odróżnia to miejsce od wszystkich innych?
Marketingowo cały projekt sprzedaje się doskonale. Usytuowanie w centrum Glasgow nad brzegiem rzeki Clyde, blisko muzeum transportu, hali widowiskowej czy centrum nauki, już na starcie zapewnia destylarni spory atut logistyczny. Otwarta jako pierwsza po ponad 40 latach ściąga turystów jak muchy do miodu. A jest co podziwiać. Odnowiony budynek starej przepompowni zaaranżowano do nowych celów z prawdziwym smakiem i dbałością o detale. Uwypuklono historyczną spuściznę tego miejsca, część dostępnej powierzchni przeznaczono na multimedialne muzeum poświęcone przemysłowi stoczniowemu, ale także wspomniano o dawnej chwale Glasgow jako ważnego ośrodka na mapie whisky. Znalazło się także miejsce na restaurację, bar, sklep (dobrze wyposażony, również w edycje od niezależnych bottlerów, ale niestety z cenami z sufitu) oraz oczywiście na część produkcyjną. Perłą w koronie jest hala alembików, przeszklona z widokiem na rzekę i podświetlana w nocy. Nie zauważyłem niestety żadnego magazynu z beczkami. Z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzę, iż gotowy new make przelewany jest do cysterny i wywożony gdzieś w głąb Szkocji i dopiero tam napełniany do beczek i składowany.
Za całość odpowiedzialny jest Pan Tim Morrison, również znany jako właściciel A.D. Rattray – niezależnej firmy butelkującej whisky, którą bardzo sobie cenię. Co ciekawe, pradziadek wspomnianego dżentelmena wybudował pierwotny budynek, w którym teraz mieści się opisywana destylarnia, jak również historyczne Queen’s Dock. Można powiedzieć, że w jakiś sposób historia zatacza koło. Nazwisko kojarzone jest również z firmą Morrison Bowmore Distillers. Tim Morrison z whisky związany jest od dawna i nie jest to przypadkowy gracz.
Z uwag technicznych destylarnia produkuje nieco ponad 500 tysięcy litrów czystego alkoholu rocznie, z jednej pary błyszczących alembików. Zaskakująco interesująco pachniała fermentująca brzeczka – nie mam pojęcia jak osiągnięto zapach truskawek w śmietanie!
W projektowaniu aparatury produkcyjnej pomagał Jim Swan, który skierował wysiłki na zapewnienie spirytusowi lekkiego, lecz owocowego charakteru. Kosztem słodowego i trawiastego aromatu popularnego dla innych whisky z nizin, próbuje się uzyskać bardziej pikantny i złożony, bliższy Speyside profil new make’a. Czas pokaże czy założenia zostaną osiągnięte.
Chociaż młoda, Clydeside doczekała się już pierwszej oficjalnej edycji whisky. Inauguracyjna destylacja miała miejsce w 2017 roku, a pełnoprawna whisky pojawiła się w sprzedaży już w 2022 roku. Tu tylko wspomnę, iż gorszej nie piłem…
Clydeside będzie idealna dla każdego początkującego miłośnika whisky, chcącego poznać i zrozumieć proces produkcyjny. Nie wymaga niesamowitych nakładów czasowych, z lotniska można dotrzeć na miejsce w ciągu 15 minut. Nada się jak ulał do zrobienia pięknych zdjęć. Końcowym etapem wycieczki będzie degustacja produktów z portfolio A.D. Rattray i tam też bardziej skupiono się na wyjaśnieniu różnic związanych z geograficznym położeniem poszczególnych destylarni i produkowanych w nich whisky. O białych krukach nie słyszałem. Piękne miejsce, nastawione na turystów, które jednak warto zobaczyć.
Dodam na zakończenie, że miałem przyjemność poprowadzić w tej destylarni moją pierwszą organizowaną wycieczkę dla uczestników z Polski. Debiut uważam za udany, nikt nie zasnął podczas moich opowieści.