Destylarnia Fettercairn została przeze mnie odwiedzona zupełnie przy okazji wyjazdu do Aberdeen. Nigdy nie było nam zbytnio po drodze – nie jest to wszakże destylarnia ze ścisłej czołówki najbardziej ulubionych gorzelni Szkocji. Nie znam też osoby, która wymieniając swoje ulubione whisky odpowiedziałaby, iż Fettercairn to jej top 3. Do niedawna jeszcze zamknięta dla zwiedzających, na chwilę obecną (wrzesień 2019) oferuje całkiem przyzwoite opcje odwiedzin. I tak, Fettercairn jest moją 35tą, niepowtarzającą się, zwiedzoną destylarnią.
Otwarta przez większą część tygodnia, destylarnia oferuje 3 różne rodzaje biletów. Z zasady zwiedzanie nie różni się niczym innym jak ilością otrzymanych pod koniec kieliszków whisky do degustacji. Bilet najdroższy, w cenie 20 funtów zawiera w sobie 3 whisky z nowej, odświeżonej oferty destylarni – wersję podstawową, 12letnią; wariant przeznaczony do sprzedaży w sieci sklepów wolnocłowych – 12letnią odmianę z dodatkowym finiszem w beczkach po sherry PX sprzedawaną w butelkach o pojemności 1 litra; oraz odmianę 28letnią. W ofercie destylarni możliwy jest jeszcze zakup whisky 40 i 50letniej. Ta ostatnia jest oczywiście dostępna do zakupu w cenie prawie 18000 funtów. Może kiedyś się uda. Co do samego oprowadzania miałem wielkie szczęście być jedyną osobą, która w danej chwili odwiedziła destylarnię. Prywatny tour był bardzo miły, chociaż uprzejmy Pan przewodnik z uporem maniaka musiał powiedzieć wszystko czego wymagał od niego plan wydarzeń, pomimo wiedzy, iż nie jest to moja pierwsza odwiedzona budowla tego typu. Ostatecznie nic złego się nie stało i utrwaliłem sobie wiedzę o tym, czym jest jęczmień i na jakich proporcjach się go mieli. W międzyczasie szanowna małżonka została poczęstowana kawą, której nie ma w ofercie zwiedzania, jak i samej kawiarni z resztą. Nic to trudnego dla Pana przewodnika, czajnik elektryczny spod lady też się znajdzie – duży plus za gościnność.
Sama destylarnia znajduje się w połowie drogi między Dundee a Aberdeen, przy trasie A90 – wystarczy zjechać z głównej drogi około 5 minut do miejscowości o tej samej nazwie co destylarnia. Odnowione budynki, bardzo przytulne visitor center, mała salka do degustacji i urocze podwórko – tak, jest to ładna destylarnia. Samo miasteczko jest niezwykle urokliwe, bardzo spokojne i malownicze z cudownym wręcz widokiem na park narodowy Cairngorms. Krótki spacer po okolicznych zabudowaniach z górującym kościołem otoczonym starymi nagrobkami to idealne dopełnienie wizyty w Fettercairn.
Destylarnia zasługuje na kilka uwag wyróżniających ją na tle konkurencji. Alexander Ramsay, zakładający destylarnię w 1824 roku dokładnie wiedział co robi. Okolica wybrana na siedzibę nowej gorzelni znajdowała się na przecięciu szlaku, którym nielegalni gorzelnicy transportowali whisky z północy na południe. Nowo powstały zakład uzyskał licencję jako drugi legalnie pracujący obiekt tego typu, zaraz po Glenlivet. Sir Alexander szybko zatrudnił gorzelników z północy do pracy przy tworzeniu swojej whisky i w ten sposób zyskał personel, który znał się na rzeczy. Jednakże już 6 lat później sprzedał on swoje ziemie i destylarnię innemu szlachcicowi, sir Johnowi Gladstone’owi. Nazwisko jest nieprzypadkowe, gdyż dżentelmen był ojcem premiera Wielkiej Brytanii, Williama Gladstone’a. I to był dobry premier! Zmienił on znacząco prawo dotyczące opodatkowania whisky. Od tej pory podatek uiszcza się podczas butelkowania whisky, a nie jak przedtem – w momencie jego wydestylowania. Angel’s Share został tym samym nieopodatkowany, co znacząco pomogło przetrwać całemu przemysłowi gorzelniczemu.
Późniejsza historia destylarni to klasyczne zawirowania i zmiany właścicieli, przeplatane pożarem, zamknięciami i ponownymi otwarciami. Z ważniejszych informacji warto wspomnieć o zakończeniu słodowania na terenie zakładu w latach 60tych XX wieku. Ostatnim właścicielem destylarni jest firma Whyte & Mackay Ltd, która jednak skupia się bardziej na promocji whisky z destylarni Dalmore i Jura, niż na Fettercairn i Tamnavulin. Dwie ostatnie są zdecydowanie bardziej nastawione na produkcję whisky dla potrzeb blendów.
W kwestiach technicznych moce przerobowe to 2,1 miliona czystego alkoholu rocznie, produkowane z 2 par alembików. I to nie byle jakich! Są to jedyne w Szkocji alembiki posiadające zewnętrzne chłodzenie wodą w ich górnej części. Mocno przypominały mi fontannę ogrodową. Leniwie spływająca woda ma za zadanie chłodzić górną część alembika potęgując zjawisko refluxu. W efekcie otrzymywany spirytus ma być bardzo lekki i delikatny. Odniosłem niestety wrażenie, że całość produkcji nastawiona jest mocno na ilość, cały proces trwa około 3,5 dnia, z czego sama fermentacja zajmuje około 48-60 godzin. Dość szybko. Destylarnia pracuje 7 dni w tygodniu. W destylarni nie używa się torfu, chociaż w przeszłości było inaczej.
Whisky Fettercairn jest mocno kontrowersyjna. Nie ma wielkiej ilości fanów i uważana jest często za destylarnię z końca listy. Często w opiniach innych degustujących oraz w literaturze pojawia się notka wspominająca o siarce. Będzie trzeba to sprawdzić! Edycje single malt są relatywnie rzadkie, większość produkcji pochłania zapotrzebowanie na blendy. Edycje od niezależnych bottlerów istnieją, chociaż zbyt wielu ich nie ma. W dużej mierze destylarnia używa beczek po bourbonie, trafiają się także beczki po sherry i po winach. Niemniej jednak można zauważyć dość interesujący trend, polegający na przejściu od edycji bez oznaczenia wieku (Fior i Fasque) do edycji z ich oznaczeniem. Miło spojrzeć na dobre zwyczaje! Chwilowe eksperymenty zostały zakończone i właściciele wrócili do starej szkoły. Odświeżono także wygląd samej marki – butelki zyskały nowe kolory etykiet, odnowiono stronę internetową – wszystko ze sobą współgra i wygląda naprawdę dobrze.
Ja zaryzykuję i spróbuję znaleźć dla siebie whisky z tej destylarni. Na poszukiwania nadszedł czas – ahoj przygodo!
Klasyczna i typowa selekcja od Cadenhead. Można trafić albo bardzo dobrze, albo bardzo słabo. Pierwsze zanurzenie nosa w kieliszku podpowiada niestety wariant drugi. Alkohol wdziera się w nozdrza z całą stanowczością. Towarzyszą mu zapachy lakierów, rozpuszczalników, farb modelarskich i wszystkiego innego co zdecydowanie nie nadaje się do konsumpcji. I ta siarka… Jaki oni to robią? W smaku już ciekawiej, pomijając fakt, iż ponad 60% alkoholu to zdecydowanie za dużo jak na pierwszy dram wieczoru. Z wrażenia aż poczerwieniały mi uszy. Drugie podejście odsłoniło kilka interesujących elementów – posmak brązowego cukru przeplatany z gumą balonową na pszennej kromce chleba. Finisz w postaci sinusoidy, równomiernie pojawia się i znika, aby znów powrócić i po chwili zniknąć. Tak. Fettercairn to whisky zdecydowanie kosmiczna i nieprzenikniona. Whisky bardzo charakterna, mięsista i treściwa. I kolejny raz zupełnie niezbalansowana. Być może znajdzie swoich fanów, ale mnie musi jeszcze odrobinę bardziej przekonać.
Fettercairn 12 yo, OB, 40%
Podstawowa propozycja z odświeżonego menu destylarni. Wersja 12letnia zastąpiła Fettercairn Fior, która to oznaczenia wieku nie posiadała. I co by nie mówić, jest to w mojej opinii zmiana na lepsze. Przewodnik w destylarni stwierdził, iż “12letnia jest dobra do południa, a Fior jest bardziej skomplikowana, pasująca na wieczór”. Czas wyrobić sobie własną opinię. 12yo jest bardzo łagodna, przystępna i spokojna w zapachu. Czuć w niej przyjemną gotowaną pszenicę, odrobinę tostów z masłem i swego rodzaju mineralność. Jest to jednak wilk w owczej skórze. W smaku bucha ogniem i sieje zgorszenie. Whisky ta jest ciężka i treściwa, atakuje mocno, szybko i zdecydowanie, aby zniknąć w ułamku sekundy. Użyte do starzenia beczki z amerykańskiego dębu po bourbonie wydawać się mogą lekko zużyte. Mało wanilii, kokosów czy tego typu podobnych historii. Jest sporo alkoholu, uporczywy posmak mokrego kartonu trwa w najlepsze. Mimo wszystko dostrzec można cukierki anyżkowe. Bardzo dziwna i niespójna whisky. Balans wzięty z sufitu, potężnie niezrównoważona pozycja. W cenie 40 funtów za butelkę raczej odmawiam, poczekam aż spadnie do 20 w promocji, wtedy będzie dylemat.
Fettercairn 12 yo, OB, 40%, Pedro Ximenez Finish, Travel Retail
Druga propozycja podczas degustacji w destylarni. Edycja podstawowa, 12letnia, którą podano dodatkowemu starzeniu w beczkach po sherry PX. Niestety, zagadkowy Pan Przewodnik nie chciał zdradzić, jak długo whisky leżakowała w większych beczkach. Sądząc po braku zmiany deklaracji wieku pokuszę się o przypuszczenie, iż krótko. Oferowana w sieciach bezcłowych, w butelkach o pojemności 1 litra. I tyle z dobrych wieści. W zapachu czuć metal, świeżo szlifowane opiłki aluminium wpadające do drewnianej beczki. Trzeba przyznać, iż niecodzienne spotkanie. Czuć też mokrą ziemię do kwiatów. W smaku nawet delikatnie złożona, czuć ciężar gatunkowy, trudno uwierzyć, aby specjalna konstrukcja alembika zapewniła przedostanie się do beczki tylko najlżejszego spirytusu. Czuć surowe mięso, ale też aceton i młody alkohol. Majaczy obietnica słodyczy, ale jest to chyba ocena wystawiona na wyrost. Niestety, finisz nieprzyjemnie gryzie w gardło i lekko przytyka, pomimo standardowej zawartości alkoholu. Pozostawia po sobie metaliczny posmak. Delikatna zmiana pomiędzy podstawową 12letnią wersją, a opisywaną tu dodatkowo starzoną w beczkach po PX, zapewniła zupełnie inne doznania. W dalszym jednak ciągu są to zmiany oscylujące przy dolnej granicy skali, można się tylko spierać czy jest źle czy bardzo średnio.
Fettercairn 12 yo, 10.2006-02.2019, IB, 57,4%, North Star Spirits, Cask Series 007, Refill Hogshead 180 butelek
Z tego co udało mi się ustalić, jest to jedyna Fettercairn od North Star. Widać, albo nie bardzo wierzą w tą destylarnię, albo wybrali beczkę, która spełniła ich oczekiwania. Z przyjemnością powiem: sprawdzam! W zapachu bardzo lekka, zupełnie nie przypomina klasycznej Fettercairn z jej całą gamą rozpuszczalników i siarki. Tutaj znaleźć można więcej kwiatów, aromatów związanych z łąką latem i perfumami. Bardzo przyjemna, lekka i prosta w odbiorze. W smaku kontynuacja! Chyba pierwsza Fettercairn, o której można powiedzieć, że zapach koreluje ze smakiem. Perfumy kwiatowe, idealne na wiosnę lub lato. Mojej żonie kojarzy się z ciepłym, letnim deszczem. Faktycznie coś w tym jest. Rześkość, świeżość, lekkość – po prostu przyjemnie. Finiszuje nienachalnie, stopniowo i równomiernie, z akcentami piwonii i wrzosów. Szkoda, że do spróbowania miałem do dyspozycji zaledwie 50ml. Przy nadarzającej się okazji sięgnąłbym po nią raz jeszcze. Zdecydowanie godna polecenia Fettercairn. Szczególnie na lato. North Star wiedzieli co robią.
Ciekawe zjawisko w celach porównawczych. Ten sam rok destylacji co wersja 10letnia, jednak whisky z tej beczki miała możliwość dojrzewać o 3 lata dłużej. Beczki siostrzane, w ofercie Cadenhead można znaleźć kilka innych butelek z rocznika 1993, w różnym wieku, z podobnych beczek. Nie ukrywam, spróbuję jeszcze kiedyś upolować coś z tego zestawu. Wracając do degustowanej whisky, 3 dodatkowe lata starzenia nieco ułagodziły ją w odniesieniu do jej 10letniego odpowiednika. W zapachu jest bardziej przychylna, pełniejsza i łatwiejsza w odbiorze. Jednakże dalej wyczuwalne są aromaty sklepu chemicznego, tym razem połączone z odrobiną maślanych ciastek i wanilii. Zdecydowanie prostsza w odbiorze i lepiej ułożona. W smaku natomiast pali jak wściekłe. Konsystencja wody zupełnie nie pomaga w przyswajaniu doznań. Wypiłem i nie wiem co powiedzieć… Druga próba przedstawiła jednak kwiatowy charakter tej whisky. Zrobiło się wręcz wiosennie. Ale tylko na chwilę, finisz jest ultra krótki, wręcz niezauważalny, pomijając rozgrzanie i podrażnienie przełyku. W podsumowaniu należy zaznaczyć, iż jest to kolejna sprawdzona whisky, nic wielkiego.
Fettercairn 28 yo, OB, 42%
Bardzo słuszny wiek tej pozycji napawa optymizmem. Wszakże tak duży przeskok, między wersją podstawową, a kolejną starszą odsłoną nie zdarza się zbyt często. 16 lat różnicy. Taka tam, wersja 28letnia do spróbowania w przerwie meczu. Do rzeczy – w zapachu przedziwnie i bardzo nietypowo. Czuć zapałki, siarkę, sporo metalicznych akcentów, ale gdy da się tej whisky chwilę pooddychać w kieliszku, ukazują się włoskie orzechy, wiśnie w rumie i lakier do włosów. Do starzenia tej whisky użyto beczek z białego dębu amerykańskiego po bourbonie, ale nie czuć po nich żadnego śladu. Absolutnie odmienna whisky. Dostojny wiek bardzo ją ugładził, ukrył alkohol i dostarczył ciekawych wrażeń zapachowych, czego nie można powiedzieć o smaku. O ile zgodzę się, iż nie czuć alkoholu zupełnie, o tyle śmiem stwierdzić, iż z walorami smakowymi jest podobnie. Rozlewając ją po całej jamie ustnej ma się wrażenie degustacji wody. Dopiero po chwili nieśmiale wynurzają się zza rogu aromaty skóry, tytoniu i drewna. Ale bardzo delikatnie i nienachalnie. Finisz nadchodzi z czasem, ale dopiero w przełyku i niestety potwierdzi, iż dalej obcujemy z mocnym alkoholem. Przedziwna whisky, echo braku zbalansowania dociera i tutaj. Pozycja dość trudna i z pewnością dyskusyjna. Szalę z całą stanowczością przechyli fakt, iż w cenie 500 funtów za butelkę (o zgrozo!) można znaleźć wiele innych, bardziej wyważonych wyborów. Ale nic nie sugeruję.
Dla sprawnego działania strony, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak np. zachowanie podczas przeglądania. Brak wyrażenia zgody lub jej wycofanie może niekorzystnie wpłynąć na niektóre funkcje strony.
Funkcjonalne
Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.