Destylarnię Glenfarclas miałem przyjemność odwiedzić w trakcie najsłoneczniejszego szkockiego lata jakie pamiętam w lipcu 2018 roku. Muszę jednak przyznać, iż obok szyldu z napisem Glenfarclas przejeżdżałem naprawdę często, to na samą wycieczkę zdecydowałem się dopiero po kilku latach pobytu. Podświadomie czułem, że do zrozumienia jakości whisky tego producenta potrzeba ugruntowanej wiedzy i odrobiny doświadczenia. Glenfarclas został więc 26tą dogłębnie zbadaną gorzelnią.
Wśród bogatej oferty dostępnych tourów, na uwagę zasługują szczególnie Connoisseur’s Tour (40 funtów) oraz Five Decades Tour (za niebagatelne wtedy 100 funtów, dziś podniesione do 125 funtów za osobę!). Ten ostatni odbywa się dwa lub trzy razy w miesiącu, trwa około 2,5 godziny i zapewnia doskonałe whisky sięgające nawet lat 60tych XX wieku. Niestety, osobiście nie udało mi się na nią dostać – miejsca wykupione są na wiele miesięcy w przód, co tylko pokazuje, jak wielkim zainteresowaniem cieszy się destylarnia. Connoisseur’s Tour, w którym miałem jednak przyjemność uczestniczyć wspominam jako niezwykle rzetelną, pełną wiedzy i dobrej whisky wycieczkę. Pan Murray, będący przewodnikiem nie śpieszył się, odpowiadał na każde pytanie, a jego żarty i anegdoty były bardzo trafne i udane. Widać poziom i nastawienie na klienta (Diageo może się uczyć!). Spróbowanie kilku ciekawych whisky w Pokoju Okrętowym pozyskanym ze statku pasażerskiego Empress of Australia robi wrażenie – chociaż na chwilę człowiek może zaznać odrobiny luksusu.
Destylarnia znajduje się w Speyside, tuż przy drodze A95 wiodącej do samego serca regionu. W najbliższej okolicy znajdują się takie destylarnie jak Macallan, Aberlour, Glenfiddich czy Glenlivet, więc o konkurencję nie jest trudno. Okolica ujmuje malowniczością, jest idealna na piesze wędrówki od jednej gorzelni do drugiej.
Na najwyższe wyróżnienie zasługuje fakt, iż Glenfarclas jest firmą rodzinną, niezależną od wielkich korporacji, w której rodzina Grantów zarządza od 6 pokoleń. Popularne nazwisko w tym regionie nie jest jednak w żaden sposób skorelowane z innymi podmiotami w branży – ani z Glen Grantem, ani z Glenfiddich. W ten sposób ostatecznie obaliliśmy domniemanie, iż rodzina Grantów jest swoistym whiskowym kartelem. Początki gorzelni nie są jednak związane z dynastią Grantów – założona przez Roberta Haya w 1836 roku gorzelnia zmieniła właściciela dopiero w roku 1865 po śmierci fundatora. John Grant, sąsiad, odkupił destylarnię za zawrotną kwotę 511 funtów i 19 szylingów. Do czasów dzisiejszych kolejne pokolenia Georgów i Johnów (panowie nie fantazjowali w kwestii doboru imion) sprawnie rozbudowywały zakład i wzmacniały dobrą renomę marki. Dzisiejszy właściciel, George Grant (6 pokolenie) znany jest w branży jako inicjator słynnej serii Family Cask. Wiemy jednak, że 7 pokolenie nie będzie już ani Johnem ani Georgem – Pan George Grant ma bowiem dwie córki.
W kwestiach technicznych moce przerobowe to około 3,5 mln litrów czystego alkoholu rocznie, wydobywane z 3 par alembików, największych w Speyside. Wyjątkowość tych alembików wzmacnia fakt, iż są one ogrzewane otwartym ogniem (niech mi ktoś przypomni o zakazie robienia zdjęć albo wyłączaniu komórek w halach alembikowych…). Próba zmiany tego typu ogrzewania aparatury na nowocześniejszą zakończyła się niepowodzeniem. Właściciele uznali, że jakość spirytusu znacząco odbiega od dotychczasowego i powrócono do sprawdzonej, staromodnej formuły. Słód jest nieznacznie torfowy, w granicach 1-3 ppm. Na uwagę zasługują największe w Szkocji kadzie zacierne o średnicy 10 metrów i ładowności 16,5 tony. Prawdziwe kolosy. Woda wykorzystywana do produkcji pozyskiwana jest wprost z pobliskiej góry Ben Rinnes.
Whisky z palety Glenfarlas to klasyka gatunku. Do starzenia gorzelnia używa tylko beczek po sherry i nie jest wielkim zwolennikiem dodatkowego finiszowania swoich produktów w jakichkolwiek innych beczkach, z małymi wyjątkami. Whisky jest bogata, różnorodna, ale przede wszystkim klasyczna. Nie potrzebna jest jej niespotykana reklama i wielki szum – te produkty bronią się same. Solidne portfolio, z rzetelnymi wersjami podstawowymi, szeroką ofertą whisky starszych (30 i 40 letnich) i wielce pożądana edycja Family Cask zapewnia destylarni mocną pozycję w branży i oferuje nieprzebrane ilości wersji do spróbowania. Inspiruje nieustępliwość właścicieli, którzy w latach kryzysów na rynku whisky nie decydowali się na zmniejszanie produkcji, dzięki czemu do dziś dysponują sporą ilością wiekowych destylatów. Wersje NASowe to margines produkcji. Glenfarclas jest tak pewny swoich produktów, iż niechętnie sprzedaje beczki niezależnym botlerom. Dba również, aby nazwa destylarni nie pojawiała się zbyt często na etykietach ewentualnych produktów. Jeśli Glenfarclas – to tylko oficjalny!
Tyle dobrego do próbowania!
P.S. W trakcie zwiedzania destylarni natknęliśmy się na Georga Granta spacerującego po destylarni. Z uśmiechem na ustach pomachaliśmy do niego serdecznie. Przystanął, wytężając wzrok spojrzał uważnie i oczywiście odmachał. Swój człowiek, można rzec.
Tymczasem w kieliszku
Glenfarclas £511.19S.0d Family Reserve, OB, 43%, 1st Fill Sherry Butts, 12000 butelek
Wydana edycja z okazji 150 lecia zakupu destylarni przez Johna Granta. Enigmatyczna nazwa podaje wartość wspomnianej transakcji. Dziś trudno uwierzyć, iż destylarnia mogłaby kosztować niewiele więcej niż 500 funtów. W 1865 roku kwota ta przedstawiała jednak o wiele poważniejszą wartość. Whisky nie jest jednak szczytem wirtuozerii. Na uwagę zasługuje zapach przypominający świeży, jeszcze gorący kinowy popcorn. Dużo w niej także aromatów imitujących masło, ale i nut ziołowych. W tle piwnica, kurz i starocie. W smaku przedziwnie, ciężko definiowalnie. Kwaśno i gorzko, bardzo płasko i jednostajnie. Dalej jednak przebija się popcorn, może trochę trawy, ale ogólnie nic wielkiego. Można rzec, że wręcz wysusza język. I ten smutny finisz… W moim odczuciu nie jest typowym reprezentantem whisky po sherry, tym bardziej odstaje od typowych Glenfarclasów z oznaczeniami wieku. Próba czegoś nowego? Nowy styl? Ciężko stwierdzić. Ja jednak będę wspominać tę whisky bardzo szczególnie. W trakcie degustacji w destylarni Pan Przewodnik prezentując opisywaną pozycję zadał pytanie odnoszące się do znaczenia kwoty na etykiecie. Nieskromnie wspomnę, iż zagadkę rozwikłałem jako pierwszy (widać, kto jest uważnym słuchaczem w trakcie oprowadzania!), a w nagrodę otrzymałem dodatkową whisky do spróbowania, o której wspomnę poniżej! A była to whisky wielce wyjątkowa. Ta wygrana, nie £511.19S.0d Family Reserve, dla jasności.
Glenfarclas 105, OB, 60%
Osobiście nie rozumiem zachwytu nad tą whisky. Glenfarclas 105 to whisky trudna, bardzo agresywna, absolutnie nie dla początkujących smakoszy. Potężna moc rzędu 60% to jej miecz obosieczny. Tak duża zawartość alkoholu wymaga od pijącego sporo cierpliwości. Alkoholu wspomnę, tak słabo ukrytego. Niesie on jednak dość tęgi ładunek smakowy, który można odkrywać dopiero po uprzednim poradzeniu sobie z oparami etanolu. Miałem przyjemność próbować whisky o podobnej, a nawet i większej mocy, ale w tym przypadku 60% doprawdy wgniata w ziemię. Z innych wrażeń smakowo zapachowych można pokusić się o klasyczne Speysiderowe nuty – bakalie, toffi, czekolada, oczywiście dąb, a momentami nawet dojrzałe pomarańcze. Ogólnie dużo tego, ale potrzeba sporych pokładów samozaparcia lub odpowiedniego przygotowania, aby móc tą whisky cieszyć się na 100%. Ale, ale! Zaraz zaraz! Plotki głoszą, iż jest to whisky około 8letnia. I to w jakiej cenie! 168zł w DW to całkiem dobra oferta. Ostatecznie nie jest tak źle. Może się jeszcze kiedyś polubimy.
Glenfarclas 10 yo, OB, 40%
Długo zabierałem się do opisu tej podstawowej, 10letniej Glenfarclas. Dopiero po spróbowaniu większej ilości (W rozumieniu ilościowym, jak i jakościowym. Wiadomo.) starszych wypustów wyrobiłem sobie zdanie o tej whisky. I dla mnie jest to bardzo dobry wstęp do całej gamy dostępnych Glenfarclas. Z tą destylarnią jest tak, że klasyczne wersje z oznaczeniami wieku są coraz to lepsze od poprzednich. Nie zaskakują w jakiś niesamowity sposób, wszystko co było dobre w 10latce, jest lepsze w 12, potem w 15 itd. Także sprawdzona tutaj 10latka wyznacza start tej przyjemnej podróży. Mówi się o niej, iż jest to “klasyczny speysider”. Można się z tą definicją zgodzić. Wpływ sherry jest odczuwalny, troszkę dębu, odrobina toffi, finisz delikatnie przypali, ale to nie szkodzi. Ogólnie wszystko trzyma się całości. Cena też nie przeraża. Taki przedskoczek w turnieju Czterech Skoczni – zobaczyć można, ale na Małysza trzeba jeszcze poczekać.
Glenfarclas 12 yo, OB, 43%
Ile mogą kosztować nas dodatkowe 2 lata starzenia destylatu w beczce? Otóż analizując cenę tej whisky w Polsce znalazłem odpowiedź – całe 18 złotych. I ja z całą pewnością dołożyłbym tę kwotę, aby zakupić wariant 12letni zamiast 10letniego. Otrzymuję podwyższoną moc do 43%, głębszy kolor i zdecydowanie ciekawszy aromat. Zapach i smak nie zmieniły się znacząco w porównaniu z 10latką, ale wpływ sherry jest bardziej odczuwalny, bardziej zdecydowany. Zaczynają pojawiać się bardzo nieśmiałe tony orzechów czy keksu. 12letnia Glenfarclas jest przyjemna, konkretna i prostolinijna. Obrazuje, iż starzenie whisky w beczkach po sherry, to wysiłek, który warto podjąć za wszelką cenę. Kierunek zmian został już nakreślony, whisky z całą powagą zachęca do sięgnięcia głębiej, do wersji 15letniej!
Pozycja numer 4 z 5 podczas naszej wizyty w destylarni. Jeszcze nie Family Cask, ale już coś innego, ciekawszego. Ważne, iż w pełnej mocy, a co interesujące, w pełni dojrzałe w beczce po porto. To w przypadku Glenfarclas mały wyjątek od reguły używania beczek po sherry. W teorii ma wszystko, czego można spodziewać się po dobrej whisky – naturalną moc, brak filtracji i karmelu. A jak jest w praktyce? W zapachu jest dość toporna. Sporo w niej słodu, siana, mokrej trawy, ale i … śliwek. Rzadko takie zestawienie lądowało w moim kieliszku, jak widać (i czuć) Port Cask potrafi zaskoczyć. Alkohol niestety nie paruje zbyt szybko, co ogólnie przeszkadza w degustacji. W smaku alkohol gra pierwsze skrzypce, dominując nad innymi warstwami smakowymi. Wcześniejsza kalibracja bardziej łagodnymi whisky niewiele pomogła. Akcentów winnych brakuje, całość jakby zbyt ciężka, chociaż tekstura wodnista, a i finisz znikomy. Spodziewałem się aromatów owocowych, bakaliowych, czegoś bardziej stanowczego, a otrzymałem przeładowanie sianem, zbożem i suchą skórką chleba. Ale i tak wystawię tej whisky notę “pozytywną”, bo wiadomo, degustacja w destylarni to +2 do oceny. Sampelek zabrany do domu, niestety tej noty nie powtórzy. Zakup butelki odradzam.
Glenfarclas 14 yo, 2002/8.11.2017, OB, 57,6%, Family Cask Winter 2017, Sherry Butt, 1 z 700, beczka #3770
Pozycja numer 5 z 5 podczas naszej wizyty w destylarni. Legendarna seria Family Cask, chociaż z dość współczesnego okresu. Jednak respekt jest i tak. Whisky o przepięknym mahoniowym kolorze. Może od razu, bez zbędnego ociągania przejdę do opisu walorów zapachowych. A jest o czym pisać. Whisky głęboka, wciągająca i rozbudowana o jakże wzorowo ukrytym alkoholu. Pełna mlecznej czekolady, mocnej kawy, owocowości i dopełniona winnymi akcentami. Jest też sporo dębu i wpływu drewna, a sherry zrobiła swoje. W zapachu jest tak dobrze, że nie warto śpieszyć się z degustowaniem. Zaznaczę może tylko, iż bezpiecznie jest podać wiek tej whisky jako 14 lat, ponieważ nie mamy dokładnie podanej daty destylacji. Może być i 15, ale zachowajmy ostrożność. Wracając do ocen organoleptycznych, smak tej whisky to pełnoprawna whisky po sherry. Cytując fragment przeczytany w jednym z kryminałów Katarzyny Bondy “Jakby Pan Jezus przechodził przełykiem”. Gęsta i oleista. Bardzo czekoladowo-kawowa, jak wskazywał zapach, ale w połączeniu z suszoną śliwką, rodzynkami i orzechami. Finiszuje nadzwyczaj długo, przyjemnie i rozgrzewająco pozostawiając w ustach posmak włoskich orzechów i kakao. Kawał solidnej gorzelniczej roboty. Degustowana w destylarni solidnie podkreśliła, że był to udany dzień. A i sampelek próbowany w domu oceniam równie dobrze, co tylko potwierdza jakość wypustu. Życzę sobie i swoim czytelnikom takich whisky. I lepszych oczywiście.
+Bonus: Glenfarclas Family Cask Pretender, 2003
Wizyty w destylarni mają to do siebie, że można otrzymać w mniej lub bardziej oficjalnej formie różne gratisy. Ja miałem tę przyjemność, iż poczęstowano mnie whisky, która miała szansę zostać zabutelkowana jako Family Cask, ale ostatecznie przegrała z opisywaną pozycją powyżej. O whisky wiadomo tylko tyle, iż została destylowana w 2003 roku. Brakuje informacji o wieku, zawartości alkoholu, rodzaju użytej beczki. Prawdziwa degustacja w ciemno. Nie ukrywam, iż podobne sytuacje nie mają miejsca zbyt często. Nie będę też dyskutować ze słusznością wyboru, wszakże w Glenfarclas znają się na swojej pracy nie od wczoraj. Spróbuję jednak zrozumieć, dlaczego podjęto taki, a nie inny wybór. Może nauczę się czegoś przy okazji!
W zapachu od razu wyczuwam różnicę w odniesieniu do zwycięzcy. Kandydatka jest o wiele bardziej lotna, można powiedzieć lżejsza o przyjemnym aromacie suszonych owoców. Wydaje się przy tym mniej skoncentrowana i jakby wodnista. Nie atakuje aż takim spektrum doznań. Jest poprawnie owszem, ale czuć pewne braki. Jest specyficznie ziemista, lekko skórzana, a nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że czuć pleśń. Ciekawa kombinacja. W smaku odrobinę gryząca, ale tylko przy pierwszym łyku. Mocna herbata połączona z syropem na kaszel. Finiszuje dość ostro, bardzo pieprzna. Absolutnie nie do porównania ze zwycięską whisky. Kompletnie inne doznania smakowo-zapachowe. Intrygujące, bez dwóch zdań, ale osobiście wybrałbym jednak sprawdzoną recepturę i wytypowałbym tak samo jak specjaliści w destylarni.
Bardzo życzę sobie podobnych niespodzianek w trakcie mojej dalszej przygody z whisky! To mówiłem ja, Pan Lis.
Glenfarclas 13 yo, 2004/2018, OB, 57,5%, Distillery Exclusive, Spirit of Speyside Festival 2018, Second fill sherry butt, 1 z 599
Ta konkretna pozycja została zabutelkowana specjalnie na Spirit of Speyside Festival 2018. I co by o niej nie napisać, to klasyka dla Glenfarclas. Jeśli chodzi o produkty “niższej ligi” z tej destylarni, to ta butelka będzie reprezentantem gatunku. Oddaje wszystko co można w DNA Glenfarclas wyczytać: przyjemną kremowość, sporo ciężkich sherrowych nut i lekką pikantność. Nie jest to whisky uciążliwa, drugie napełnienie beczki po sherry oddało 13letniemu destylatowi tyle, ile powinno się od niej oczekiwać. W zapachu toffi, czekolada i odrobina maślanych herbatników. Nie przytłacza, ale też daje sporo przyjemności. Nie jest to wszakże whisky pokroju tych z serii Family Cask, ale daje obraz charakteru destylarni. Przechodząc do walorów smakowych rzuca się od razu doskonałe ukrycie alkoholu. Nie przeszkadza, dzięki czemu akcenty bakalii, ciasta drożdżowego i orzechów mogą oddziaływać na podniebienie bez większych przeszkód. Gdyby tylko finisz trwał chwilę dłużej, byłoby wzorowo. Przyjemny dram, ale według mnie pasujący bardziej na jesień, niż lato. A zdobyłem go w czasie najgorętszego lata jakie przeżyłem w Szkocji akurat w 2018 roku. Co dziwne w destylarni nie smakował tak dobrze, jak w domu, kilka miesięcy później. Zdumiewające.
Glenfarclas 15 yo, OB, 46%
Kolejny krok w odkrywaniu zalet Glenfarclas. Wersja 15letnia to już poważny temat, 46% to już sensowna kategoria zawartości alkoholu. I w tym miejscu, drogi czytelniku zabawa zaczyna się rozkręcać. Właściciele twierdzą, iż jest to ich ulubiona whisky. Degustując ten wariant zaczynam rozumieć, dlaczego Grantowie tak niechętnie sprzedają swoje produkty niezależnym rozlewniom. Po prostu – nie ma takiej potrzeby. Sami sprzedadzą wszystko świetnie. Whisky ciekawa, sporo przenikających się warstw, od karmelu, po zboże i znów toffi, po czym dalej orzechy i na końcu czekolada. Sporo się dzieje, na końcu również sensownie rozgrzewa. Jedyne co mógłbym zasugerować, to nie próbowanie tej whisky jako pierwszej w ciągu dnia. Lepiej dać szansę podniebieniu i rozgrzać kubki czymś innym, aby w pełni móc cieszyć się z bogactwa tej 15letniej wersji. Słowem podsumowania – kierunek ewolucji wciąż nie zmienia kursu. Klasa w tym segmencie. A gdy już chwilę poczeka w kieliszku, to dopiero miły rarytas.
Glenfarclas 17 yo, OB, 43%
Czas odrobinę zboczyć z kursu. Wersja 17letniej Glenfarclas nie jest tak łatwo dostępna, w destylarni powiedziano nam, iż skierowana jest głównie na rynek niemiecki, a na terenie UK nie można jej kupić. Wyjątek stanowił jedynie sklep w samej destylarni. Tam też ten trunek nabyłem. 17 lat to już dość poważny wiek, a więc i większe oczekiwania. I po degustacji niestety mam mieszane uczucia. Brak tutaj tych zmyślnych warstw, które są chociażby w whisky 15letniej. Jest jednoznacznie, sherry i dąb, z czasem odnajdzie się czekoladę. Miałem przyjemność spożywać tą whisky wielokrotnie w różnym towarzystwie i na przestrzeni 700 ml ostatecznie się obroniła. Ale była to obrona dość trudna, spodziewałem się rozbudowanej 15letniej wersji, a bliżej jej było do wersji 10 letniej. To tak jak z zespołem U2 – 30 lat grają na jedno kopyto. Jeśli ktoś to kopyto lubi to i Glenfarclas w odsłonie 17letniej też przejdzie. Na plus działa jednak piękny, rudy kolor tuby. Lubię rudy kolor.
Glenfarclas 21 yo, OB, 43%
Tego frykasu degustowałem na jednym z festiwali whisky w Glasgow i od tego momentu zacząłem darzyć Glenfarclas uczuciem szczególnym. Dużo słodyczy zestawione jest z bogatym wpływem sherry. Pije się bardzo spokojnie, whisky jest delikatna, powoli rozlewa się po podniebieniu. Oferuje także odrobinę świeżości. To rzadkie zjawisko w tej destylarni według mojej skromnej osoby. Zawsze decydują nuty zdecydowane i ciężkie, a tutaj takie miłe zaskoczenie. Słowem, ciekawa koncepcja. I ta cena… Widziałem oferty po 80 funtów. To całkiem przyzwoita cena za tak dojrzały wiek.
Glenfarclas 25 yo, OB, 43%
Whisky dla mnie bardzo szczególna, bo jest to jedna z ulubionych whisky mojej żony. Pamiętam jak dziś, że w czasach kiedy jeszcze nie wiedziała, że lubi whisky, 25 letnia Glenfarclas zasmakowała jej tak bardzo, iż z marszu poprosiła o dolewkę. Ja natomiast bardzo często wykorzystuję ją do przekonania innych pań, iż whisky może smakować znakomicie. Niejednokrotnie słyszałem już okrzyki, iż “wcale nie gryzie”, “da się wypić i nic nie pali” czy też “mhmmmm… jakie słodkie!”. Daje trochę satysfakcji znalezienie takiej whisky, która otwiera oczy pań niedowiarkom. W czym tkwi więc sekret? Zdecydowanie w zniewalającej słodyczy. Gęsta whisky, naładowana smakiem toffi, karmelu, ale również pomarańczy i suszonych owoców. Pełnia smaku, bogactwo aromatów. I doskonale zamaskowany alkohol. Faktycznie można zapomnieć, że pije się whisky o mocy 43%. Obowiązkowa pozycja na liście trunków do spróbowania. Silna whisky z beczek po sherry, wyznacza pewien punkt odniesienia. Po jej degustacji człowiek zrozumie, że podstawowe wersje nie są wcale takie fajne, że świat whisky wychodzi odrobinę dalej niż to, co można kupić w markecie. Jak twierdzą właściciele Glenfarclas, nie potrzeba im wymyślnych finiszy, czy specjalnych artystycznych zabiegów, aby ich whisky była smaczna. Dobre beczki po sherry i czas receptą na sukces. Gwarant uśmiechu kelnera pytającego, jakiej whisky się dzisiaj napijesz.
Glenfarclas 30 yo, OB, 43%
Degustowana w szczególnym dla mnie dniu. Niecodziennie wszakże obchodzi się 30te urodziny. Próbowałem jednak pokusić się o spróbowanie whisky z mojego rocznika w wieku lat 30stu. Niestety, nawet najlepszy bar na świecie w Wishaw nie posiadał na tę okazję odpowiedniej butelki. Nic straconego – 30letnia Glenfarclas nada się do tego zadania idealnie. W zapachu treściwa i zdecydowana, dużo akcentów sherry, drewna i mocnej herbaty. Bardzo wytrawna i skoncentrowana whisky o pięknie zamaskowanym odorze alkoholu. Konfrontując ją bezpośrednio z odmianą 25letnią czuć większą koncentrację aromatów oraz mniejszy wpływ słodyczy na korzyść goryczki. W smaku jednak uderzenie brązowego cukru, karmelków i kawy. Całość przyozdobiona przyjemnym wpływem drewna. Zdumiewa jej kompleksowość i zbalansowanie. Finisz rozgrzewa może nawet zbyt mocno, ale trwa w najlepsze. Długa, drewniano-orzechowo-kawowa końcówka. Solidna pozycja, mająca jednak swoją cenę, ale od wielkiego dzwonu można się skusić na odrobinę przyjemności. Czy nie mówiłem już, że Glenfarclas to ulubiona destylarnia mojej żony? Jeśli liczyć te bez torfu oczywiście.
Dla sprawnego działania strony, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak np. zachowanie podczas przeglądania. Brak wyrażenia zgody lub jej wycofanie może niekorzystnie wpłynąć na niektóre funkcje strony.
Funkcjonalne
Zawsze aktywne
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Preferencje
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Statystyka
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Marketing
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.