Będąc w Campbeltown i mając w planach odwiedziny destylarni Springbank, można pokusić się również o sprawdzenie destylarni Glengyle. Dokładając do ceny biletu kilka funtów, przewodnik za jednym zamachem oprowadzi nas po budynkach obu wytwórni. Glengyle została za tym 19tą zwiedzoną przeze mnie destylarnią.
Relacja z wycieczki będzie relacją krótką, ponieważ całość produkcji znajduje się pod dachem jednego budynku. Owa budowla znajduje się kilkadziesiąt metrów od Springbank i należy oczywiście do jednego właściciela, ale od początku. Płynąc na fali popularności produkowanej w tym rejonie whisky, destylarnię otwarto po raz pierwszy w roku 1872. Wyzwania podjął się William Mitchell, który zrezygnował z pracy w Springbank i postanowił spróbować swoich własnych sił w przemyśle. Recesja, prohibicja w Stanach oraz prawdopodobnie potężny spadek jakości produkowanej tu whisky wymusiły zamknięcie obiektu w 1925 roku. Aparaturę i sprzęt sprzedano, zapasy whisky zlicytowano na aukcji, a budynki destylarni zmieniły swoje zastosowanie. Wykorzystując je jako stację benzynową, siedzibę klubu strzeleckiego czy magazyn sprzętu rolnego doczekały się ponownego wykupienia przez rodzinę Mitchell. W 2000 roku ruszyła akcja reanimacyjna, pozyskano aparaturę z destylarni Ben Wyvis, przystosowano budynki do pierwotnej roli i spirytus znów popłynął alembikami w 2004 roku. Impulsem do rozpoczęcia prac nad wskrzeszeniem destylarni była z pewnością decyzja SWA o wykreśleniu Campbeltown ze spisu regionów produkcji whisky. Działające do tego czasu jedynie Springbank i Glen Scotia były w opinii stowarzyszenia niewystarczające. Zarządcy Springbank nie chcieli dopuścić do pominięcia Campbeltown na mapie charakterystycznych regionów produkcji whisky. Postanowili, że sami wybudują jeszcze jedną destylarnię, co zrówna ich ilość do ówcześnie produkujących w regionie Lowlands. Ostatecznie nikt nie podważyłby istnienia nizinnego regionu. I tak, reaktywowana Glengyle zakończyła spór.
Sama destylarnia jest bardzo ciekawa. Pracują w niej osoby zatrudnione w Springbank, w chwili, gdy w ich macierzystym zakładzie panuje przestój w produkcji. Dokładnie 1 miesiąc w roku. Oznacza to, że z całkowitej wydajności destylarni, wynoszącej 750tys. litrów alkoholu w roku, korzysta się w ułamkowej skali. Produkcja nie przekracza kilkudziesięciu tysięcy litrów alkoholu. W słód destylarnia zaopatruje się w Springbank, co raczej nie powinno dziwić. Produkowana tutaj whisky ponadto nie nazywa się Glengyle. Glengyle zarezerwowana jest dla blended whisky, a prawo do nazwy posiada grupa Loch Lomond. Zdecydowano się na użycie nazwy Kilkerran (tak pierwotnie zwano miasto, w czasach przed przemianowaniem na Campbeltown).
Produkowana tutaj whisky występuje w kilku odmianach. Work in Progress to projekt, który ma na celu wskazanie zmian zachodzących w whisky w zależności od długości starzenia. Co roku Glengyle wypuszcza kolejną edycję, startując od whisky 3letniej, która pojawiła się na sklepowych półkach już w 2007 roku. Z czasem doczekała się także “rozgałęzienia” w postaci wyszczególnienia na użycie beczek po bourbonie i po sherry. Dzisiaj dostępne są również wersje 12letnia, 8letnia w sile beczki czy mocno torfowa. Mała produkcja równa się w tym przypadku niewielkiej ilości dostępnych whisky. Możemy być jednak pewni, iż są to whisky tworzone świadomie, niosą za sobą jakąś myśl, jakiś pomysł na ich kreację. Chociażby z tego powodu warto po nią sięgnąć i wyrobić sobie własną opinię o tak utopijnym projekcie.