
Whisky Pana Lisa2 weeks ago
To prawda - co jakiś czas zdarza mi się bywać na salonach!
Ostatni czwartek był nieco odmienny niż zazwyczaj. Szansa, aby zobaczyć tak wiele osób ze świata whisky, głównie tych, którzy nie brylują codziennie na ekranach to coś niesamowitego.
A fakt, że codziennie dokładam mała cegiełkę do wielkiej całości - bezcenny 🙂
Ostatni czwartek był nieco odmienny niż zazwyczaj. Szansa, aby zobaczyć tak wiele osób ze świata whisky, głównie tych, którzy nie brylują codziennie na ekranach to coś niesamowitego.
A fakt, że codziennie dokładam mała cegiełkę do wielkiej całości - bezcenny 🙂
Whisky Pana Lisa1 month ago
To uczucie, gdy idziesz w gości, bierzesz sampla czegoś dobrego i starego (50yo Strathisla od G&M), a gospodarz mówi: "Na siebie" i "Po makale".
51yo Longmorn też od Gordon & MacPhail.
I pozamiatał <3
51yo Longmorn też od Gordon & MacPhail.
I pozamiatał <3
Whisky Pana Lisa2 months ago
Kochani,
17 października zastał mnie, wyjątkowo, w niezwykle przyjemnych okolicznościach. I nie jest to słoneczne wybrzeże Campbeltown, gdzie beczki toczą się same, a sample wręcz proszą się o napełnienie. Nie jest to też malownicze Royston, znane z terminowych dostaw dry goods, gdzie whisky napełnia się w butelki z prędkością światła, a bottling room pachnie torfem o poranku. Hiszpania też da się lubić.
2 lata w Brave New Spirits minęły niczym mrugnięcie powiek. A był to rok jeszcze lepszy niż pierwszy. Nauczyłem się jeszcze więcej, w tym jak prowadzić show przez 5 miesięcy praktycznie samemu. Jak gasić pożary, czasami nadgodzinami, czasami samym uśmiechem. Rozszerzyłem swoje kompetencje i częściej można mnie spotkać na festiwalach, gdy szerzę dobrą nowinę zawartą w butelkach. Sprzedałem też kilka beczek z naszego magazynu, co nie ukrywam, sprawiło mi najwięcej satysfakcji.
I wspomnę raz jeszcze, że miejsce w którym mam szanse rozwijać się zawodowo tworzą ludzie. Pomysłowi, życzliwi i otwarci na rozwój i zmianę. A to powód, iż moje CV nie pojawiło się na żadnym innym biurku. I niech tak zostanie.
W 3 rok wchodzę z impetem, odpinam wrotki i planuję szeroko - zobaczymy co z tego wyjdzie, ale jestem dobrej myśli.
Ściskam,
Wasz Pan Lis
P.s. na zdjęciu brodacz, ze słońcem skierowanym na twarz, w asyście niedobitków sampli z festiwalu w Warszawie i muszli. Kompozycja skończona i kompletna, adekwatna do podniosłej chwili.
17 października zastał mnie, wyjątkowo, w niezwykle przyjemnych okolicznościach. I nie jest to słoneczne wybrzeże Campbeltown, gdzie beczki toczą się same, a sample wręcz proszą się o napełnienie. Nie jest to też malownicze Royston, znane z terminowych dostaw dry goods, gdzie whisky napełnia się w butelki z prędkością światła, a bottling room pachnie torfem o poranku. Hiszpania też da się lubić.
2 lata w Brave New Spirits minęły niczym mrugnięcie powiek. A był to rok jeszcze lepszy niż pierwszy. Nauczyłem się jeszcze więcej, w tym jak prowadzić show przez 5 miesięcy praktycznie samemu. Jak gasić pożary, czasami nadgodzinami, czasami samym uśmiechem. Rozszerzyłem swoje kompetencje i częściej można mnie spotkać na festiwalach, gdy szerzę dobrą nowinę zawartą w butelkach. Sprzedałem też kilka beczek z naszego magazynu, co nie ukrywam, sprawiło mi najwięcej satysfakcji.
I wspomnę raz jeszcze, że miejsce w którym mam szanse rozwijać się zawodowo tworzą ludzie. Pomysłowi, życzliwi i otwarci na rozwój i zmianę. A to powód, iż moje CV nie pojawiło się na żadnym innym biurku. I niech tak zostanie.
W 3 rok wchodzę z impetem, odpinam wrotki i planuję szeroko - zobaczymy co z tego wyjdzie, ale jestem dobrej myśli.
Ściskam,
Wasz Pan Lis
P.s. na zdjęciu brodacz, ze słońcem skierowanym na twarz, w asyście niedobitków sampli z festiwalu w Warszawie i muszli. Kompozycja skończona i kompletna, adekwatna do podniosłej chwili.
Whisky Pana Lisa2 months ago
Warszawo!
Nie zawiodłaś!
Pierwszy raz jako reprezentant Brave New Spirits w kraju nad Wisłą. I cóż można powiedzieć, było pięknie, żałuję jedynie, że prawie 20 godzin dwóch dni festiwalu to i tak za mało, żeby wymienić z każdym wszystkie myśli i spostrzeżenia. Mam nadzieję, że nowy prowadzący przypadł Wam do gustu, bo to, że whisky smakowała nie jest tajemnicą.
Bardzo polubiliście Mannochmore z beczki po tokaju, pytaliście często czym jest tannat, klasyka po sherry zawsze była w modzie, a frykasy z "plecaka" przekonały najbardziej sceptycznych.
Z mojej strony krótki postój w Glasgow i ładuje baterie na dalsze przygody. A będzie gorąco, że ho ho:)
Dziękuję raz jeszcze za wszystkie odwiedziny na stoisku Distillers Limited podczas Whisky Live Warsaw
Wasz Pan Lis.
P.s. Kolaż z selfie w drodze, wszystko w swoim czasie 🙂
#InPaulDempseyStyle #zapachurlopu
Nie zawiodłaś!
Pierwszy raz jako reprezentant Brave New Spirits w kraju nad Wisłą. I cóż można powiedzieć, było pięknie, żałuję jedynie, że prawie 20 godzin dwóch dni festiwalu to i tak za mało, żeby wymienić z każdym wszystkie myśli i spostrzeżenia. Mam nadzieję, że nowy prowadzący przypadł Wam do gustu, bo to, że whisky smakowała nie jest tajemnicą.
Bardzo polubiliście Mannochmore z beczki po tokaju, pytaliście często czym jest tannat, klasyka po sherry zawsze była w modzie, a frykasy z "plecaka" przekonały najbardziej sceptycznych.
Z mojej strony krótki postój w Glasgow i ładuje baterie na dalsze przygody. A będzie gorąco, że ho ho:)
Dziękuję raz jeszcze za wszystkie odwiedziny na stoisku Distillers Limited podczas Whisky Live Warsaw
Wasz Pan Lis.
P.s. Kolaż z selfie w drodze, wszystko w swoim czasie 🙂
#InPaulDempseyStyle #zapachurlopu
Whisky Pana Lisa2 months ago
Czy wiecie już, co porabiacie w najbliższy piątek i sobotę?
Mój plan jest w tym roku bardzo jasny - Whisky Live Warsaw!
Stolica wzywa, a Brave New Spirits wysyła mnie jako swojego reprezentanta na to piękne wydarzenie. Szczerze zapraszam, wpadajcie na nasze stoisko przybić piątkę, strzelić fotkę i, co najważniejsze i oczywiste, spróbować whisky, którą sam butelkowałem, okleiłem i przygotowałem do wysyłki w czeluściach naszej linii produkcyjnej w Glasgow. Na niektóre edycje miałem też wpływ już na etapie selekcji, a część z nich wymagała ciężkiej pracy fizycznej w momencie wydobywania beczek z odmętów magazynu w Campbeltown. Co by nie mówić - w whisky spod szyldu BNS włożyłem trochę serca.
O wszystkim chętnie opowiem na miejscu i poczęstuję już w ten weekend (fakt, mam ciężką rękę przy polewaniu dramów). Z przyjemnością odpowiem na Wasze pytania, jak wygląda cała branża od kuchni, co lubię w swojej pracy, a co sprawia, że lubię ją jeszcze bardziej. Szukajcie mnie na stoisku!
Z kim się widzę?
Mój plan jest w tym roku bardzo jasny - Whisky Live Warsaw!
Stolica wzywa, a Brave New Spirits wysyła mnie jako swojego reprezentanta na to piękne wydarzenie. Szczerze zapraszam, wpadajcie na nasze stoisko przybić piątkę, strzelić fotkę i, co najważniejsze i oczywiste, spróbować whisky, którą sam butelkowałem, okleiłem i przygotowałem do wysyłki w czeluściach naszej linii produkcyjnej w Glasgow. Na niektóre edycje miałem też wpływ już na etapie selekcji, a część z nich wymagała ciężkiej pracy fizycznej w momencie wydobywania beczek z odmętów magazynu w Campbeltown. Co by nie mówić - w whisky spod szyldu BNS włożyłem trochę serca.
O wszystkim chętnie opowiem na miejscu i poczęstuję już w ten weekend (fakt, mam ciężką rękę przy polewaniu dramów). Z przyjemnością odpowiem na Wasze pytania, jak wygląda cała branża od kuchni, co lubię w swojej pracy, a co sprawia, że lubię ją jeszcze bardziej. Szukajcie mnie na stoisku!
Z kim się widzę?
Whisky Pana Lisa7 months ago
O wyższości festiwalu na Speyside nad festiwalem na Islay wspominałem już dawniej w innym poście. I pomimo upływu czasu powyższe odczucie jest u mnie niezmienne. Nie przeszkodził nawet rekord frekwencji - tegoroczną edycję odwiedziło najwięcej osób w historii pomiarów. I wiecie co? Dalej nie było tłoczno. Ani w trakcie wydarzeń, ani w barach, ani na drogach.
Spirit of Speyside fajne jest!
W miniony weekend zakończyliśmy nasze tourne, wypełniając je wizytami w zamkniętych destylarniach (zaliczona Tormore oraz Glendullan), będąc jurorem w trakcie wyborów kolejnej edycji Family Casks w Glenfarclas, ucinając sobie pogawędkę z Stewart Buchanan w BenRiach czy nawet malując obraz na plaży Findhorn z dramem w ręku.
Mnogość opcji do wyboru jest zdecydowanym plusem całego festiwalu. Dla super whisky geeków są degustacje o podwyższonym poziomie trudności, dla wycieczkowiczów są grille i luźna atmosfera. I wszyscy się dobrze bawią.
Załączam delikatną fotorelację, która powinna lepiej oddać podniosłość odbytych przygód. Wspomnę tylko o największych plusach:
1) W Tormore gra muzyka, jest pizza z haggisem, 3 dramy i bawimy się.
2) W Glendullan DIAGEO poszło po rozum do głowy i leją bardziej konkretnie - skoro już jesteśmy na tourze w niedostępnej destylarni, warto poczęstować czymś lepszym niż oferta z marketu (podobno w Dailuaine i Inchgower też to wprowadzili)
3) W Glenfarclas oprowadzanie przez Callum Fraser to wycieczkowy rarytas. Można się napić brzeczki (na załączonym obrazku dowód, że wydudniłem połowę wiaderka i żyję), oczyścić dłonie w new make lecącym prosto z alembików, a zdjęcia? Proszę Was - skoro alembik jest opalany żywym ogniem, to co mu telefon zaszkodzi?
4) Zobaczyć resztki starej Macallan to jak dotknąć historii, która dzieje się na moich oczach. Coś się kończy i już nie wróci. A odkąd interesuję się whisky, moje wspomnienia pamiętają epokę sprzed domku Teletubisiów.
5) Do tego wizyta w Highlander Inn, dramik to tu to tam, z dwie kapucziny i można zamykać klamrę kompozycji odwiedzinami zamku.
Minusem oczywiście musiała być pogoda - trafić idealnie w 2 najzimniejsze i najbardziej mokre dni w ostatnim miesiącu to jednak trzeba umieć.
Szczerze polecam każdemu, kto planuje wycieczkę do Szkocji- przełom maja i kwietnia to zdecydowanie najlepszy termin.
Serwus!
#zapachurlopu
Spirit of Speyside fajne jest!
W miniony weekend zakończyliśmy nasze tourne, wypełniając je wizytami w zamkniętych destylarniach (zaliczona Tormore oraz Glendullan), będąc jurorem w trakcie wyborów kolejnej edycji Family Casks w Glenfarclas, ucinając sobie pogawędkę z Stewart Buchanan w BenRiach czy nawet malując obraz na plaży Findhorn z dramem w ręku.
Mnogość opcji do wyboru jest zdecydowanym plusem całego festiwalu. Dla super whisky geeków są degustacje o podwyższonym poziomie trudności, dla wycieczkowiczów są grille i luźna atmosfera. I wszyscy się dobrze bawią.
Załączam delikatną fotorelację, która powinna lepiej oddać podniosłość odbytych przygód. Wspomnę tylko o największych plusach:
1) W Tormore gra muzyka, jest pizza z haggisem, 3 dramy i bawimy się.
2) W Glendullan DIAGEO poszło po rozum do głowy i leją bardziej konkretnie - skoro już jesteśmy na tourze w niedostępnej destylarni, warto poczęstować czymś lepszym niż oferta z marketu (podobno w Dailuaine i Inchgower też to wprowadzili)
3) W Glenfarclas oprowadzanie przez Callum Fraser to wycieczkowy rarytas. Można się napić brzeczki (na załączonym obrazku dowód, że wydudniłem połowę wiaderka i żyję), oczyścić dłonie w new make lecącym prosto z alembików, a zdjęcia? Proszę Was - skoro alembik jest opalany żywym ogniem, to co mu telefon zaszkodzi?
4) Zobaczyć resztki starej Macallan to jak dotknąć historii, która dzieje się na moich oczach. Coś się kończy i już nie wróci. A odkąd interesuję się whisky, moje wspomnienia pamiętają epokę sprzed domku Teletubisiów.
5) Do tego wizyta w Highlander Inn, dramik to tu to tam, z dwie kapucziny i można zamykać klamrę kompozycji odwiedzinami zamku.
Minusem oczywiście musiała być pogoda - trafić idealnie w 2 najzimniejsze i najbardziej mokre dni w ostatnim miesiącu to jednak trzeba umieć.
Szczerze polecam każdemu, kto planuje wycieczkę do Szkocji- przełom maja i kwietnia to zdecydowanie najlepszy termin.
Serwus!
#zapachurlopu






